Stary Prokocim Stary Prokocim
768
BLOG

Marzena Nykiel w Puszczy Białowieskiej

Stary Prokocim Stary Prokocim Gospodarka Obserwuj notkę 10

W 18 numerze tygodnika „W sieci” pani Marzena Nykiel popełniła artykuł, po przeczytaniu którego znacznie łaskawszym okiem patrzę na Adama Wajraka z „Gazety Wyborczej”. Rozprawiła się bowiem z „mitami” na temat Puszczy tworząc nowe.

  1. Puszcza Białowieska umiera. W zastraszającym tempie usychają drzewa i giną gatunki, które mamy obowiązek chronić.

 

Owszem, mamy gradację kornika drukarza. I ta gradacja na pewno przyśpiesza zamieranie starych świerków. Niemniej twierdzenie, jakoby w zastraszającym tempie ginęły gatunki, które mamy obowiązek chronić, nie jest prawdą, już na pewno Marzena Nykiel nie podaje żadnego przykładu wymierania gatunków.

  1. Puszcza Białowieska nietknięta ręką człowieka

Owszem to jest mit, ale mitem jest twierdzenie, że ktokolwiek poważny tak twierdzi. Tutaj trzeba by się chwilę zatrzymać i wytłumaczyć, na czym polega wyjątkowość Puszczy, skoro nie jest w 100% pierwotna. Otóż pomiędzy XIV a XVI wiekiem, gdy większość terytorium dzisiejszej Polski i jej najbliższego otoczenia objęte było regularną akcją kolonizacyjną, teren dzisiejszej Puszczy Białowieskiej był pusty. Gdy w innych miejscach lasy przetrwały tylko na terenach nieatrakcyjnych rolniczo bądź ze względu na słabe gleby, bądź ze względu na ukształtowanie powierzchni, Białowieża przetrwała jako całość. Stąd zadziwiająco duży odsetek żyznych siedlisk grądowych, które w innych kompleksach leśnych stanowią niewielki procent. Gdy wreszcie kolonizacja była możliwa, oszczędzono Białowieżę jako miejsce polowań i własność królewską, która w XIX wieku przeszła pod władanie carskiej administracji i nadal służyła temu samemu celowi. I znowu Białowieży się upiekło. Gdy w miarę naturalne lasy gdzie indziej zamieniane były na monokultury sosnowe lub świerkowe, proces ten w minimalnym stopniu (ze względu na oszczędną gospodarkę leśną) dotknął Puszczę.

Gdzie indziej wcale tak łatwo nie było utrzymać naturalność drzewostanu. Ograniczenie powierzchni leśnej do ubogich, piaszczystych siedlisk faworyzowało mało wymagającą siedliskowo sosnę, a ta z kolei jest gatunkiem światłolubnym; źle odnawia się w cieniu starych drzew, zaszła zatem konieczność sadzenia lasu. Stąd taki, a nie inny krajobraz naszych lasów: sadzone w rządek, sosnowe, jednowiekowe, jednogatunkowe.

Puszcza Białowieska leży na terenie tzw. Działu Północnego, czyli w krainie charakteryzującej się stałą domieszką świerka we wszystkich siedliskach leśnych, czy to w ubogich borach (byle nie suchych, a tych w Białowieży nie ma wiele), czy na żyznych siedliskach grądowych, czy na siedliskach podmokłych (świerczyna na torfie), czy wreszcie w przeciętnie żyznych borach mieszanych.

Po obu wojnach światowych straty w drzewostanach Puszczy były na tyle duże, że tu i ówdzie zdecydowano się na sadzenie lasu, najczęściej sosnowego. Niemało wycięto w okresie międzywojennym.

3. Sosna zanika na terenie Puszczy, a w rezerwacie ścisłym, mającym charakter zbliżony do puszczy pierwotnej ani jedno drzewo nie odnowiło się w sposób naturalny

To dobrze, czy źle? Sosna jest drzewem pionierskim, łatwo wkracza na tereny, na których las ma dopiero wyrosnąć, ustępuje z lasu ekologicznie ustabilizowanego. Cała Polska jest „przesosnowana”. W przeciwieństwie do pani Nykiel ja bym nie rozpaczał. Przy okazji gratulujemy jej wiedzy, że „ani jedna sosna nie odnowiła się naturalnie”. By taką wiedzę posiąść, trzeba cały obszar rezerwatu ścisłego zlustrować i obejrzeć wszystkie siewki.

Nie jest wreszcie prawdą, a już na pewno pani Nykiel tego nie dokumentuje, jakoby z puszczy ustępowały lipa, klon i dąb. Od salonowicza Hephalump dowiedziałem się swego czasu, że istnieje „groźba zagrabienia lasu”, czyli że w miejsce ustępujących klonów, lip, dębów, świerków i sosen wkroczy grab. Tyle tylko, że…

…to właśnie zwiększona obecność grabu jest dowodem na ekologiczną równowagę w lesie i dowodem żyzności siedliska.

Na żyznych glebach brunatnych rozwijały się biocenozy leśne zwane grądami. Kiedyś był to bodaj najbardziej rozpowszechniony rodzaj biocenozy leśnej na ziemiach polskich z wyjątkiem gór i Pomorza. Ponieważ rozwijał się na glebach żyznych, to został zamieniony na pola uprawne, a nieliczne, ocalałe fragmenty często zamienione w monokultury sosnowe. Grab zawsze rósł w drugim piętrze lasu, bo to nie jest wysokie drzewo. Piętro najwyższe zajmowały właśnie dęby, lipy, klony. Grab jest gatunkiem wybitnie cienioznośnym, dlatego może rosnąć pod koronami wyższych drzew. Mało tego, nawet archeolodzy od dawna wiedzą, że zwiększona obecność grabu jest dowodem na naturalność siedliska, tam gdzie jakieś pierwotne kultury zniszczyły las, w miejsce grabu wkraczała najpierw bardziej pionierska leszczyna, znowu nie ma powodu do alarmu ekologicznego, wręcz przeciwnie. Po raz pierwszy w historii botaniki i leśnictwa grab został zaliczony do leśnych chwastów.

Pani Nykiel nigdzie nie wyjaśnia, na czym miałaby polegać degradacja siedlisk Puszczy, w wyniku braku zwiększonych cięć, degradacja, którą tak straszy.

 

Cały spór wokół Puszczy to spór pomiędzy ludźmi o mentalności botaników, czy zoologów, którzy sprzeciwiają się decyzjom ministra Szyszki a ludźmi o mentalności inżynierów-leśników, którzy patrzą na Puszczę jak na swego rodzaju gospodarstwo leśne i – ze swojego punktu widzenia – mają rację: wycięcie drzew w wieku rębnym na pewno zmniejszy gradację kornika drukarza tyle, że jeśli patrzymy na Puszczę jako na coś, co trzeba chronić, nie sposób się z ministrem Szyszką zgodzić. Mnie np. przeraża perspektywa „konieczności nasadzeń”, o której on mówił. Takich lasów pełna jest cała Polska, wyrosną z tego sadzone w rządek sosenki. Więc: albo Puszczę chronimy i dbamy o jej naturalność, albo na odwrót, dbamy o maksymalizację masy drewna i wtedy nie tylko trzeba stare świerki usuwać, drzewka sadzić, ale jeszcze rozpylić nieco trucizn, które na pewno zaszkodzą kornikowi. Pan minister Szyszko powinien się zdecydować, inaczej jego argumenty nie są nic warte: tak, gradacja kiedyś zniknie bez ingerencji człowieka, nie ma żadnej „degeneracji siedlisk puszczańskich”, przeciwnie zarysowuje się przeciwna tendencja, a jeżeli świerk nadal będzie chorował, to może warto się zastanowić, czy aby przyczyną nie jest …globalne ocieplenie? Może nie, ale świerka nie ma w naturze w krajach o łagodnych zimach, a entomolodzy są zgodni: 2 mroźne zimy z rzędu załamią gradację drukarza na ładnych parę lat. I choćby dlatego nie należy wycinać świerków w Białowieży. Wcale daleko stąd do granicy zasięgu świerka nie jest. Jeśli więc klimat się ociepla, to pozostanie nam już tylko utrzymanie świerka w Puszczy z pomocą nasadzeń i chemikaliów…

 

Коммунизм победил!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka