Stary Prokocim Stary Prokocim
727
BLOG

Pojedynek na miny, czyli teoria spiskowa

Stary Prokocim Stary Prokocim Polityka Obserwuj notkę 40

Czy ktoś się zastanawiał, po co Antoni Macierewicz jeździł do USA w czasach, gdy PiS był w opozycji? Bo przecież nie po to, by przywieźć stamtąd teorię Biniendy, Nowaczyka, czy Chrisa Cieszewskiego. To była zasłona dymna, mająca utwierdzić przeciwników w opinii, że mamy do czynienia z oszołomem i wariatem. Różnej maści eksperci zaczęli rozpisywać się, jaki to niekompetentny jest kierowany przezeń ZP i jakie bzdury jego członkowie rozpowszechniają. I o to panu Antoniemu chodziło. To polityk, chodzi mu o władzę i udział w niej. A polityk odbywa wycieczki zagraniczne w konkretnych celach. Tym celem był jakiś deal z Amerykanami mający na celu widowiskowe odsunięcie PO od władzy. Powstaje pytanie: za jaką cenę? Bo nie ulega już wątpliwości, że w cenę wkalkulowana była ratyfikacja umów CETA i innych, bardzo kontrowersyjnych, takich, na które opinia publiczna zaczyna zwracać uwagę. I tylko Amerykanie wygrywać będą strategiczne przetargi np. na uzbrojenie dla polskiego wojska.

Afera podsłuchowa wykończyła platformerskie rządy. Coraz więcej poszlak wskazuje, że stał za nią wywiad amerykański, a pan Antoni o wszystkim wiedział. Schowany za maską nieodpowiedzialnego wariata, mógł spokojnie przygotowywać się do objęcia ministerialnego fotela. Głównym targetem całej akcji jest Radosław Sikorski, architekt polskiej polityki zagranicznej, polegającej na nierobieniu laski Amerykanom. Czasy się jednak zmieniają, kończy się reset, Polska i USA zaczynają się nawzajem potrzebować, a UE czekają potężne problemy. Afera podsłuchowa wyautowuje Sikorskiego z polityki raz na zawsze, dostaje się też politykom drobniejszego formatu. Z tym, że nie ma racji Bartłomiej Sienkiewicz mówiąc, że polskie państwo to…. Aż tak źle nie jest, pierwszy, lepszy patałach nie może podsłuchać ministra, to może zrobić ktoś, kto albo dysponuje ultranowoczesną techniką, albo na chama: człowiek odpowiedzialny za dyskrecję rozmów dostaje propozycję nie do odrzucenia od zleceniodawcy tak potężnego, że zamiast zapewnić dyskrecję rozmów, zakłąda podsłuch. W obu przypadkach ścieżki podejrzeń prowadzą do Amerykanów.

Taśmy zostają ujawnione. I są tacy, którzy rozumieją, że cios jest tak poważny, że tego rządu już nie opłaca się bronić. Wśród kumatych jest nieprzeciętnie bystra Monika Olejnik, która „wypowiada posłuszeństwo Tuskowi”, zaczyna atakować rząd, a na PiS rzuca się tylko w przypadku ewidentnych wpadek. Wśród niekumatych jest Tomasz Lis, który zabawi się w fałszywego proroka, że Komorowski „już wygrał” wybory prezydenckie. A także Adam Michnik, ale nie znęcajmy się nad nim. Już Stefan Kisielewski niewysoko cenił jego intelekt.

Polityka to pojedynek na miny. Ci, którzy drwią z Macierewicza, nie zauważają, że to on drwi z nich. To wysokiej klasy gracz i bez specjalnego wysiłku wyprowadza ich w pole. Mina wariata bardzo mu w tym pomaga.

Ale nie on jeden. Taka Krystyna Pawłowicz ubrała się w szaty radiomaryjnego mohera, a przecież nim nie jest. To wierny żołnierz PiS, używany w trudniejszych chwilach. Co ma zrobić PiS, gdy musi (tak, oni musieli) przepchnąć niepopularną umowę CETA, a jednocześnie jak najmniej stracić w oczach wyborców? Jedną z metod jest bycie „za, a nawet przeciw”. Ubrana w niemodną kieckę, źle uczesana pani profesor wygłasza płomienne przemówienie przeciwko ratyfikacji CETA. I pojawiają się głosy, że to kobita z jajami itd. Wymowa przemówienia pani Krystyny Pawłowicz jest bardzo antypisowska, a przecież to jedna z najbardziej zaufanych posłanek PiS. Jej wolno być nawet przeciw. Bo jeśli ona nie będzie, to naprawdę pojawią się w PiS głosy przeciwne, a to już grozi rozłamem.

Inną minę przybrał kolejny propisowski polityk – Ryszard Petru. On nie ma formatu męża stanu, nie ma żadnego planu politycznego, ale lubi dostatnie życie, drogie garnitury, dobrego fryzjera. Patrzy tylko jakby się tu sensownie sprzedać. Ma już doprawioną gębę „bankstera” lub „banksterskiego agenta”, którym ponad wszelką wątpliwość nie jest, ale nie może jej zrzucić, bo straciłby wiarygodność. Może jednak robić deal z PiS, udając jego przeciwnika. Bo przecież nikt w Polsce nie używa powiedzenia „święto Sześciu Króli”, w ten sposób nie można się pomylić, nawet jeśli ktoś wychowywał się z dala od tradycji katolickiej. Mówimy „Boże Narodzenie” nie zastanawiając się co to znaczy, ale zawsze mamy na myśli święta i datę 25 grudnia. Nikt nie mówi o „Człowieczym Narodzeniu” itd.

ergo:

Ryszard Petru pomylił się celowo. Bo też jemu nie zależy na powodzeniu pomysłu o nazwie „Nowoczesna”. On nie znajduje się w sytuacji Tuska, czy Arabskiego, nikt nie zamierza Ryszarda Petru wsadzać do więzienia. Facet zdecydowanie nie jest mędrcem, ani mężem stanu, ale takim spryciulą, cwaną gapą, która potrafi udawać głupszego od siebie dla własnych korzyści. Dlatego trwa w polityce.

Na końcu najważniejsze pytanie: czy, skoro robimy laskę Amerykanom, to dobrze, czy źle? Wszystkim krytykom przypominam, że żadne układy nie są dane raz na zawsze, w sprzyjających warunkach można się od nich bezkarnie wymigać. Weszliśmy w układ z partnerem potężnym, ale słabnącym. Nasza siła jest na dziś na tyle marna, że od pewnych niekomfortowych zobowiązań nie idzie się wykręcić.

Ale nic nie jest dane raz na zawsze. Im więcej Macierewiczów i Kaczyńskich w naszej polityce, tym bardziej prawdopodobne, że okręt, którym kierują płynie we właściwym dla pasażerów kierunku.

Коммунизм победил!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka