Stary Prokocim Stary Prokocim
266
BLOG

Bieszczady k. Radomska

Stary Prokocim Stary Prokocim Gospodarka Obserwuj notkę 5


Około 25 kilometrów na wschód od Radomska, w południowej części gminy Wielgomłyny wśród lasów i zarastających lasem łąk leży opuszczona wieś Bogusławów (mieszka tam 1 osoba w podeszłym wieku), a na południe od niej również niewykazująca śladów życia wieś Jacków, już na terenie gminy Żytno. Cały teren porośnięty jest sadzonym, sosnowym lasem o różnym stopniu wilgotności, z rzadka przetykany olsami i w jednym, jedynym miejscu na samym południu perełką o powierzchni 47 ha. Znajduje się tam kawałek żyźniejszego lasu będącego w połowie grądem, a w połowie żyznym łęgiem dębowo-jesionowym. Miejsce to nazywa się rezerwat przyrody Dębowiec i rośnie tam na naturalnym stanowisku lipa szerokolistna i jest to najbardziej na północ wysunięte jej naturalne stanowisko. Na tych 47 ha lista żyznych siedlisk leśnych w tych stronach się kończy.

Wróćmy jednak do Bogusławowa. Wieś jest prawie martwa, uwagę jednak zwraca jej przeszłość. Była bowiem ona do 1945 roku zamieszkana w 80% przez Niemców wyznania luterańskiego. Od ostatniej, dziś już nieżyjącej mieszkanki Bogusławowa możemy się dowiedzieć, że we wsi mieszkało 50 rodzin, z czego 40 niemieckich.

W czasie wojny znajdował się tu posterunek niemieckiej policji. Pamiątką po niemieckiej kolonizacji jest niewielki, luterański kościół, po wojnie użytkowany jako kaplica rzymsko-katolicka oraz coraz słabiej widoczny wśród zarośli cmentarz. Położona na nieurodzajnych glebach z dala od miast, czy miejsc inwestycji słabo rozwijała się po wojnie, a w połowie lat 80-tych nastąpiło gwałtowne załamanie populacji. Nie było już dla kogo odprawiać mszy, kaplicę zamknięto.

W środku wsi znajduje się, a raczej znajdował płytki staw, któremu wyludnienie wsi wcale nie wyszło na zdrowie. Mimo zaniku gospodarki rolnej i depopulacji, co powinno zbiornikowi pomóc (bo zmniejszyła się eutrofizacja jego wód: nie ma ścieków, nie ma nawozów), zbiornik zaczął szybko zarastać, bo płytkie brzegi bardzo szybko zaczęły zarastać trzciną, której nikt nie kosił, brzegów nie pogłębiał, a wyjątkowo suchy rok 2015 jak wynika z map Google, raz na zawsze zamienił staw w zrastające bagno. Oznacza to utratę siedlisk dla tamtejszego ptactwa wodnego. Podobnie jak dla kilku pospolitych gatunków ryb. A na filmie z 2007 roku tafla wody jest jeszcze wyraźnie widoczna. Jest to strata spora, bo jakkolwiek obecne w stawie kiełbie czy płotki to żadna atrakcja przyrodnicza, to jednak ptaki wodne chętnie je konsumowały.

Znacznie lepiej ma się gadzina leśna. Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów, właśnie w tych lasach pojawiły się wilki i to chyba na stałe…

Coraz lepiej mają się kruki i bociany czarne.

Staw jest jednak już tak wypłycony i zarośnięty, że pomóc mu może tylko minister Szyszko z ciężkim sprzętem, ale bez Grin- PiS-u.

Na wielu obszarach Polski mamy do czynienia z wyludnianiem się terenów wiejskich i wtórną sukcesją naturalnej przyrody. Często nie wiemy, co z takimi terenami robić.

A przecież:

  1. Mamy na salonie24 blogera threeme, który wie, jak to się robi.

  2. Mamy Amsterna, który jest Heimatvertrieben, a przecież można by osiedlić tutaj, dać mu tyrolski kapelusik z szyszką i parę krasnali podobnych do Kaczyńskiego i niech sobie w Bogusławowie mieszka.

  3. Można sprowadzić z USA amiszów, którzy specjalizują się w gospodarce rolnej i leśnej bez użycia nowoczesnego sprzętu. W dodatku mają całkiem niezłą główkę do biznesu. Teren mógłby zacząć przynosić dochód, trzeba tylko pomyśleć jak to zrobić. Amisze (na ogół) nie używają prądu, zniknęłaby więc szpecąca krajobraz sieć słupów i drutów elektrycznych. Do transportu używają wyłącznie koni, więc okolica byłaby cicha, a nareszcie wiadomo by było co zrobić z zarastającymi lasem łąkami.

  4. Część amiszów, nawet w USA ciągle gada po niemiecku, więc język niemiecki wróciłby do Bogusławowa, a oni sami podjęliby się odbudowy ewangelickiego kościoła.

Pod mądrym kierownictwem blogera threeme, rękami amiszów podjęto by się odbudowy drzewostanów leśnych tak, by sosna nie zajmowała za dużo obszarów leśnych. Prowadzona by była gospodarka leśna na zasadzie: drzewa tniemy, ale las stoi, zakaz zrębów całkowitych; oczywiście wycinka i zwózka drewna tylko metodami amiszów: zwykłe piły i transport konny. Z czasem doprowadziłoby to do likwidacji drzewostanów jednowiekowych i zatarcia nienaturalnego podziału na tzw. kwadraty leśne.

Zakaz bieżącej wody w kranie zlikwidowałby problem ścieków: tyle, co z miski można tradycyjnie wylać na podwórko, ale żadnych szamb i kanalizacji. Na całym obszarze. Można używać bezpłatnych połączeń komórkowych, by połączyć się z pogotowiem, policją, strażą. Ostatecznie, można zezwolić na 1 telefon stacjonarny na skraju rezerwatu u blogera threeme.


Коммунизм победил!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka